Wójtowo po raz drugi odkryte

Śladami Kopernika

Stały łany opuszczone chwastem porosłe, domostwa kikutami spalonych kominów czerniące – bezludzia rzekłbyś, zwierzyny królestwo. Pierwsze znaczące dostatki, do szkatuły Czcigodnej Kapituły Warmińskiej, „gospodarza” onych dóbr ziemskich stąd szły, aleć wojny przeszłego stulecia pustki wielkie uczyniły w olsztyńskim i melzackim komornictwie. Nadszedł czas odbudowy tych dóbr; troską było lokować osadnika w miejsce zbiegłych, starców zgrzybiałych wolnością obdarzać, by ziemia gospodarza silnego miała, coby czynsz i powinności zgodnie ze zwyczajem świadczył. Przeto administrator nowy dóbr Czcigodnej Kapituły Mikołaj Kopernik, ochoczo, a rozważnie do dzieła się zabrał. W grudniowy czas Anno Domini 1516 ze sługą swym Wojciechem ruszył właśnie ku Woytsdorfowi. Trakt był ubity, dziur wszelakoż pełen, mało przystojny jak na kanonika administratora warmińskiej kapituły. Lubo naprzyksza z dróg miała być krótką. W rychle też pierwsze chaty Woytsdorfu obaczyli…

Kopernikowski trakt przetrwał pewnie do naszych czasów, choć podsypany już żwirem, ale nadal pełen dziur i wybojów, rozjeżdżony wozami kilku wieków. Molestowali mieszkańcy Wójtowa olsztyńskie władze o nową drogę do wojewódzkiego miasta odległego o kilometrów pięć. Ściągali posłów, by i oni doświadczyli wątpliwej przyjemności podróży. Molestacje pomogły (posła Malewskiego do dziś za to chwalą), znalazło się Wójtowo w asfaltowym skrócie od Olsztyna ku Barczewu i północnym, turystycznym powiatom. Ruszyły prace i rychło w grudniu 1971 roku droga była gotowa. Znalazło się nagle Wójtowo na turystycznym, uczęszczanym szlaku. Odsłoniło w całej swej brzydocie zmurszałe opłotki, walące się domki, wybite okna wiejskiej świetlicy.

Ruszyło sumienie niejednego, wkalkulowali gospodarską godność w finansowe możliwości i oto rosły płotki nowe, jak nie przymierzając grzyby po deszczu. U Certy, Wołczkiewicza, Sobótki, Wojnowskiego; nawet staruszka Drabińska nie chciała być gorsza. Edward Szulc i Józef Gadziński wystawili nowe domy. Jan Gadziński właśnie buduje, a Ginter Klimek zwozi już materiał. O nowych budynkach gospodarskich za dużo by mówić.

Zdało się więc, że nowa droga odkrywająca przed przejezdnym zapomnianą wioseczkę, rozbudziła Wójtowo, ożywiła, a już co najmniej połączyła je z wojewódzkim światem. Z tym połączeniem to jednak gruba przesada. 5 kilometrów do rogatek miasta to trochę za dużo na pieszą wędrówkę, a za mało .. dla PKS-u. Starym traktem od Olsztyna przez Nikielkowo i Łęgajny mknie ku Barczewu kilkadziesiąt niebieskich autobusów dziennie, podczas gdy nowym, przez Wójtowo ledwie trzy: o 7.23, 12.17 i 15.18. Ten pierwszy, ku wygodzie posiadaczy biletów miesięcznych wyjeżdża o godzinę za późno dla tych, którzy udadzą się do olsztyńskich zakładów, gdzie pracę (nie nowina to przecie) rozpoczyna się z reguły o 7.
Powrót do Wójtowa jeszcze mniej łaskawy: 14.55 – jak na ironię losu. Czterdzieści osób ze wsi, jeździ więc do Olsztyna po staremu, rowerami, tyle że już lepszą drogą. Czekają na nowy rozkład jazdy. Wierzą.

Droga z Wójtowa do Klebarka, gdzie do końca roku mieści się gromadzka władza, ma również 5 tylko kilometrów, tyle że dziur po kolana — jak mówi Józef Certa. Ciągnikiem niebezpiecznie jechać — dodaje. A do Klebarka trzeba jeździć, ot choćby po nawozy, czy do lekarza. Jadą więc wójtowianie, kiedy już „musowo” trzeba i jadą okrężnym traktem przez Olsztyn. Cieszą się, że od nowego roku gmina będzie już w Barczewie.

Notował Kopernik wiosną roku 1517: Jerzy Woyteck objął 2,5 łana po Piotrze Glandr, który ongiś zniszczał tam; (gospodarstwo) spalone, zapłacił czynsz najbliższy. Działo się 26 marca. Tamże: Marcin, który ma 2 łany, objął trzeci, który mu sprzedał Stary Urban, stary z wieku i nazwiska. Działo się przed 30 marca. Temu Urbanowi i żonie jego jako zgrzybiałym (i) bez synów, przyznałem wolność.

Ekonomiczne prawa jednakie były za Kopernikowych i naszych czasów. Do pracy na roli trzeba zamiłowania, serca i silnych rąk nade wszystko. Dziś jeszcze maszyn. Wiedzą o tym co lepsi gospodarze i dla tego nie nowina w Wójtowie własny ciągnik z zestawem towarzyszących urządzeń, niezbędny na 15-20 hektarach uprawnej ziemi. Sześciu wójtowskich dobrych gospodarzy posiada własne ciągniki. Kilku z nich nastawia się na coraz bardziej opłacalną specjalizację, wielu dzierżawi grunta z funduszu ziemi.

Gadzińscy to na pewno dobrzy gospodarze. Osiedlili się tu w roku 1958, przejąwszy niewielkie gospodarstwo z walącymi się budynkami. Silnych rąk nie brakło w rodzinie do pracy i w ten sposób – jak mówi Emilia – co rok coś tam w gospodarstwie przybywało. Nowe budynki gospodarskie, dom i ziemia. Od kilku hektarów na początku, doszli już dziś do 20. W tym roku odstawili 30 tuczników, w przyszłym planują więcej. Krów 6, będzie 8. W planie ogrodzenie gospodarki, silos i studnia. No i elektryczne światło. Trzech wójtowskich gospodarzy i kilku na koloni czeka na to przyobiecane i zagwarantowane przez Olsztyn światło. Może w przyszłym roku…

Olsztyn zbliża się do Wójtowa rozbudową dzielnicy składowo-handlowej i Wójtowo ciąży ku miastu. Toteż większość mieszkańców wsi to klasyczni chłopi-robotnicy grzebiący się na kilku hektarach ziemi i pracujący w wojewódzkim mieście. Co ciekawsze, również młodzi po skończeniu szkoły szukają pracy w Olsztynie, ale w Wójtowie po staremu mieszkają. Nie chcą opuszczać wioski, która ich wydała.

Notował Kopernik latem 1517 roku: Jakub ze Skajbot, który kupił tamże wolne łany za zezwoleniem pana prepozyta w ubiegłym roku, mając tu 2 łany, sprzedał je za moją zgodą Lorenzowi, bratu sołtysa. Działo się 12 lipca…

— Szukaliśmy tych kopernikowskich łanów w Wójtowie i pasowało nam to gospodarstwo pod lasem, za szkołą – mówi Teresa Jezierska, kierowniczka miejscowej szkoły. To już zresztą nie najistotniejsze, które z wójtowskich łanów obsadzał administrator Czcigodnej Kapituły; ważniejsze, że miejscowe dzieciaki wiedzą o bytności Kopernika w Wójtowie i wiedzą dużo o samym Astronomie. Mówiono o tym na lekcjach wychowawczych, przygotowano gazetkę, założono teczkę prasowych copernicanów, kupiono książki. Na luty harcerze przygotowują wieczornicę i zgaduj-zgadulę na temat Kopernika.

O przeszłości swej wsi wiedzą zresztą dużo także z ust Augustyna Klimka, działacza plebiscytowego i nauczyciela szkoły polskiej w Gietrzwałdzie, który w Wójtowie przyszedł na świat. Augustyn Klimek przybywa tu czasami. Ostatnie spotkanie było przepiękne i bardzo wzruszające. Cała szkoła czeka na następne.

Było to spotkanie w wiejskiej świetlicy, po której dziś już wspomnienie tylko zostało, wybite szyby i resztki karnawałowej dekoracji u sufitu. A dobra była świetlica za czasów sołtysa Józefa Certy. Od dwóch jakoś lat bezpański stał się lokal, najpierw ktoś wybił szybę jedną, potem już łatwiej drugą, w drzwiach mozolnie dziurę wyszarpał, licznik wyrwał. Z dziurawego sufitu na podłogowe deski kapie woda, aż ktoś litościwy pod ściek bańkę po mleku podstawił. Sczerniała bańka od starości, zgniły podłogowe deski, zasłony tylko w oknach wiszą, dobre zasłony, nie starzeją się. Sala duża, z 80 metrów kwadratowych, od lat nie sprzątana, do tego scena, dwie boczne salki, szatnia, schowek z dobrą resztą dobrego węgla.

Ławy, dwa biurka, wieszak, kapsle od piwa. Drzwi do świetlicy zwyczajnie otwarte. Belką w oku stoi świetlica wójtowianom, bo każdy mi o niej wspomina, na ludową władzę w Klebarku wyrzeka, to znów na chuliganów, na innych. Władza w Klebarku pewnie znów czeka na inicjatywę wójtowian i tak to latka lecą, i krople z dziurawego dachu do sczerniałej bańki. Jeszcze rok, dwa, a przyjdzie świetlicę rozwalić jak niejeden radzi.

Myślę sobie: w niejednej wsi dużo by dali za taki lokal. Myślę: czas najwyższy, na kulturalnej mapie przyszłej barczewskiej gminy, wójtowską dziurę załatać. 250 mieszkańców liczy wieś. Świetlica potrzebna — wszyscy tak twierdzą już drugi rok.

Za kopernikowskich czasów inne było Wójtowo. Dziś, po raz drugi barczewskim asfaltem odkryte, prezentuje się ładnie nawet w słocie listopadowego ranka. Z okien przejeżdżającego samochodu widać dobrze nowe domy.

Tadeusz Swat